WSTĘPNIAK
Witajcie w 10 issue Sounda. Na wstępie chciałbym podziękować wszystkim, którzy zagłosowali w ogłoszonej miesiąc temu sondzie oraz tym, którzy zdecydowali się wyrazić swoją opinię nt artykułu Emsiego listownie. Pomogliście mi podjąć decyzję. Wygląda na to, że Sound, mimo wszystko, ma swoich zwolenników i dlatego też warto go wydawać.
W związku z powyższym chciałbym ponowić apel o podsyłanie do redakcji wszelkiej maści tekstów, którego to, niezbędnego wszak, elementu newslettera cały czas braknie. Sound z pewnością byłby lepszym zinem gdyby każdy numer wyglądał podobnie do tego : to pierwszy issue, w którym teksty mojego autorstwa są w zdecydowanej mniejszości. Dlatego też jeśli, dajmy na to, ściągasz i słuchasz muzycznego stuffu z parties polskich, albo zachodnich, jeśli słuchasz scenowych empetrójek albo masz dostęp do wydawanych na zachodzie musicdisków i chciałbyś się swoimi spostrzeżeniami na ich temat podzielić, to proszę o kontakt. Cały czas poszukujemy nowych współpracowników. Aby Sound był lepszy potrzebna jest wasza pomoc.
I jeszcze jedno : macie w tym numerze kolejny artykuł autorstwa Emsiego. Tym razem w nieco innym tonie. Może więc cała sprawa zapoczątkowana w issue 9 znajdzie jakieś w miarę dobre, pokojowe rozwiązanie.
A może nie.
.mataglap
NEWS
Wydawanie magazynu TrackNews zostało czasowo zawieszone. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że EChO w miarę szybko uda się przywrócić wszystko do normy. (mtg)

W
ModPlug Center dostępne są już nowe wersje trackera (1.16) i playera (1.46). Lista zmian zawiera głównie bugfixy i drobne usprawnienia w rodzaju zwiększenia maksymalnej liczby sampli do 1000 (!), tym niemniej warto się we wspomniane programy zaopatrzyć. (mtg)

Ukazała się także zupełnie nowa wersja znanego playera XMPlay. Nosi ona numer 2.0. Zmiany są spore. Całkowitej przebudowie uległ interfejs, dodano wsparcie dla formatu OGG i wtyczek wizualizacyjnych. Mimo paru drobnych bugów XMPlay 2 jest teraz znakomitą alternatywą dla ModPluga. Do zdobycia tu :
www.un4seen.com. (mtg)
RECENZJE
distort waves musicdisk #1
CoSTa/marsmellow
Jestem mile zaskoczony...
Czemu? A to za sprawą musicdiska distort waves o jakże oryginalnej nazwie Musicdisk #1. Geez, nie mogę się wręcz odkleić od tych muzyczek... Choć... Ale może po kolei.
Dobra, kilka standardowych informacji na początek: za kod odpowiedzialny jest Hazel/Legacy, grafą popisał się Difuse/Addict, za komponowanie wzięli się : Nordbasse, Stilgar, Siatek, Echo, Hex i Emsi. Tyle o osobach. Teraz może nieco o ich dokonaniach.
Kod jak dla mnie prima sorte! Żadnych zbędnych dodatków, ustawień, bajerów, szmerów i innych głupot. Wszystko oczywiście hula pod windows. Problemów żadnych nie stwierdzono. Wszystko biega, skacze, fruwa i furczy... Design prosty, ale bardzo funkcjonalny. Playerka gra aż miło na moim sbpci128, żadnych przekłamań, dźwięk czysty, głęboki... Warte podkreślenia jest, że mimo braku wszelkich ustawień (poza rozdzielczością i głębią kolorów) zgrabnie to wszystko pracuje. Tak więc pod względem kodu wszystko jest okej. No może poza przedziwnie zachowującymi się literkami, składającymi się na radosny napis "distort waves". Miałem przedziwne skojarzenia z tym ich narwanym ruchem - plemniki jakoweś czy inna cholera? No cóż, tworzenie to jednak akt specyficznie pojętego płodzenia, więc może czepiam się bezpodstawnie? Anyway, można było to jakoś przyjemniej dla oka rozwiązać. Ja rozumiem, że to niby za takie "spectrum" robi, że drga w rytm i w ogóle. Jednak końcowy efekt jest taki sobie.
Grafika miła dla oka i niemęcząca. Klimaty utrzymane w odcieniach zieleni i nie tylko, stonowane... Czepiać nie ma się czego, bo niby czemu? Bez przeładowania zbędnymi elementami, bez kolorystycznych szaleństw, bez odciągających uwagę pierdół. Bardzo, ale to bardzo fajnie rozwiązana została nawigacja po utworach: prosty, funkcjonalny panel, w którym na pewno nie można się zgubić, mała informacja dotycząca tracka (chciałoby się więcej tak swoją drogą), duże i widoczne przyciski przewijania... Klasycznie, ale bardzo intuicyjnie. I dobrze! W końcu mamy słuchać muzyki a nie wojować z obsługą music diska :)...
A co do muzyki... No cóż, są gusta i guściki i każdy pewnie po przesłuchaniu utworków będzie miał własne na ich temat zdanie. Modułów (łącznie z outro) jest 14, co jest liczbą znaczną. To miłe - na zassanie musicdiska kilka ładnych impulsów mi zeszło i czułbym się bardzo zawiedziony, gdyby utworków było mniej. No dobra, przejdźmy już do samych kawałków.
Całość otwiera utwór "Distort" produkcji Siatka (Siateka?) i moim skromnym zdaniem jest to najlepszy kawałek musicdiska. Lubię te klimaty! Łagodna melodia, nienachalny beat, ciekawa kompozycja... Zdecydowany mój faworyt! Doskonały modek! Moduł prowadzi słuchacza za rękę po swojej kompozycji, pokazuje przeróżne swe facjaty, namawia wręcz do zamknięcia oczu i "odpłynięcia" gdzieś w dal. Świetne!
Co dalej? Ano "Dreamers World" Stilgara! Też niezły kawałek muzyki choć jak na moje gusta zbyt monotonny. Lubię gdy coś się w utworze dzieje, a jeżeli nie dzieje się zbyt wiele, to gdy czuć w tym wszystkim jakieś natchnienie. "Dreamers World" to dobrze skomponowany, przemyślany i wykonany utwór. Niemniej nie ma tego "bigla" (czy jak to zwać), który każe zatrzymać się przy kawałku i słuchać kilka razy pod rząd. Dobra produkcja, w spokojnych i stonowanych klimatach, niemniej z tym małym "ale".
Następny nadciąga "Oxyz" produkcji Hexa. O, to kawałek z tajemniczym początkiem, obiecującym wiele, ale... W sumie nie ma żadnego ale. Do niczego czepiać się nie zamierzam bo pewnikiem kawałek zrobiony jest dobrze, niemniej jakoś tak nie przypadł mi do gustu. Jako się rzekło - gusta i guściki. Nieco zbyt "rozwalony" jak dla mnie. Lubię gdy coś w modułach się dzieje, ale tu dzieje się jakoś "dziwnie", nielogicznie. Czasami zmienia się to w jakąś lekką kakofonię. Poza tym z czasem modek się nuży.
"Ufo Man" by Siatek jest modkiem... dziwnym. Nie gustuję w takich prodkach. Nieco infantylne, nieco dziwnie do kupy złożone... Jakoś jako całość mi się nie klei. Może to wina właśnie owego infantylizmu w brzmieniach sampli, melodyjce? Nie wiem. Utworek średnio mi się podoba.
"Trombocyty" Emsiego to mały ukłon w kierunku... dnb? Melodycznego dnb? Bardzo fajna perka, beacik jest słodki i nieco porąbany. Lubię takie "pokręcone" kawałki. Modek przypadł mi do gustu aczkolwiek dorzuciłbym kilka elementów coby monotonię perkusji nieco złamać. Ogólnie jednak modek jest spoko. Na pewno wart przesłuchania. I to niejednokrotnego!
No i nadszedł "Quasar" Hexa. Oj, to rozumiem pod pojęciem oldschoolowych sampelków :). Posłuchajcie, sami się przekonacie. Już jakbym gdzieś słyszał sampelki tworzące melodię... Może to tylko takie wrażenie... Prawdziwą siłą utworu jak dla mnie jest sekcja rytmiczna. No po prostu zajebista jest i basta! Wsłuchajcie się w beacik, w pracę hihatów - doskonałe! Proste ale jakże trafiające do przekonania. Na tym tle melodia jest, chmm..., dziwna? Pokręcona? Nie, to coś innego. Trzeba to przesłuchać po prostu. Jak dla mnie piątka za geniusz rytmiki. Do reszty trzeba przywyknąć.
Półmetek - "Torch of Life" Stilgara. Dojrzała kompozycja z ciekawym wprowadzeniem, bardzo przekonującym rozwinięciem i przedziwnie poprowadzoną linią melodyczną w końcu. Ta właśnie linia melodyczna zgrzyta mi tu chyba najbardziej. Co do całej reszty nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Klimat moda jest świetny! Niemniej ta nieszczęsna linia melodyczna rozwala pracowicie stworzony klimacik. Ten sampelek nie pasuje w moim odczuciu i basta. Jest zdecydowanie zbyt "płytki" na tak dobrą produkcję. Stilgar, siądź i popracuj jeszcze nieco nad tym. Zaznacz w sposób bardziej zdecydowany (innym samplem chociażby) melodię, poprowadź to z głową - utwór będzie wtedy znakomity!
"Choroba Psychiczna" Emsiego (brzmi nieźle :) to udziwniony utworek. Taki właśnie lekko pofałdowany psychicznie. Przyjmując założenia autora, że awangarda i takie różne, nawet nie próbuję tego jakoś oceniać. Powiem może tyle: eksperyment się powiódł. Przykuł moją uwagę i sprawił mi niespodziewaną radość. I cholera wie czym! Zaprawdę, bladego pojęcia nie mam co mnie tak przykuło do głośników. Rzecz prosta, nieco dziwna, taka jakaś inna... Może właśnie o to chodzi? Cholera, mam problem z tym utworem - nijak nie idzie wpasować go w jakieś konkretne miejsce. Brawo Emsi! Jeżeli o to ci chodziło, to ci się udało!
Co dalej? Rzecz nazywa się "Fuck" i zrobiona została przez Siatka (Siateka?). Powiem krótko - nie powinno tego być w musicdisku. Utwór kiepski, rozwalony jakiś taki, nieciekawy, beznadziejna melodyjka i w ogóle. Nie spodobał mi się wcale a wcale. Poskładany z nie pasujących do siebie klocków, nie wart słuchania...
"Gaze" zrobiony przez Stilgara i Nordbasse to już zupełnie inna kategoria! Się napracowały chłopaki, nie ma co! Bardzo fajna sesja rytmiczna, dla mnie czysta słodycz. Utwór pełen niespodzianek, nagłych przejść (czy tak nagłych?), zmian ale trzymający ogólną koncepcję. Ciężka rzecz do zrobienia ale się udało! Bardzo sympatyczny utworek, widać, że przemyślany. Najmniejszego czepiania się wykonania z mojej strony nie będzie. Nie ma czego się czepiać. Jeden z lepszych utworów musicdiska.
"Wake Up" by Nordbasse... I co tu rzec? Dobra rzemieślnicza robota, ale tylko rzemieślnicza. Nie czuje ducha tego kawałka. Może dlatego, że go nie ma? Nie wiem, trudno orzec. Mnie osobiście kawałek się nie podoba, nie widzę tu jakiegoś pomysłu, idei, czegokolwiek... Utworek sobie leci, płynie i właściwie niewiele więcej.
"Imagination" by Echo. No cóż, słyszałem już lepsze kawałki autorstwa echa. Zastrzeżenia podobne do utworku wyżej wymienionego. Tak jak powyższy - leci sobie kawałek i tyle. Jakichś moich gorętszych reakcji nie zanotowałem. Szkoda.
"Anormal Sound" by Nordbasse. I po raz kolejny mamy do czynienia z dobrą robotą rzemieślnika bez większych porywów artyzmu. Standardowa melodyjka, standardowe pianino, standardowe sample... Cholera, chłopaki! Przecież tkwią w was ogromne możliwości! Czemu ich nie wykorzystacie? Muszę przyznać, że takich modków słyszałem już bez liku - jeden mniej, jeden więcej już nie robi mi żadnej różnicy. Stąd może takie moje nieco chłodne podejście do produkcji norbassa... Kawałek da się lubić, da się słuchać ale, jak już wspomniałem, brak mu tego artystycznego przebicia. Tego koncepcyjnego kopa, który potrafi prostą melodyjkę przerobić w prawdziwy scenowy przebój.
I na koniec "Outro", nad którym pomęczył się Siatek. Warto odnotować, bo oto kawałek, przy którym nareszcie moje głośniki zagrzmiały basem :). Żadne tam techno czy inne takie. Kawałek jest daleki od tego! Po prostu jakiś sampelek, który zabrzmiał solidnie wprawiając membrany w konkretne brzmienie. Outro jako kawałek na outro :) sprawdza się znakomicie. Taki lekki oldschool, fajna melodyjka, słodkie sample... Dobra robota! Bardzo mi się spodobało takie pożegnanie.
Uf, to tyle jeśli chodzi o kawałki. Teraz może dwa słowa o całości. No więc w moim odczuciu pod względem muzycznym musicdisk jest nieco niedopracowany. Kawałki brzmią bardzo podobnie, klimat całości jest niby zachowany, ale... Mimo wszystko przydałoby się złamać czasem ten rytm, tę w sumie jednostajność. Tym bardziej, że utworów jest naprawdę sporo! Poza tym można było nieco lepiej wyselekcjonować utwory. Musicdisk jako całość jest nierówny - zdarzają się momenty natchnienia (doskonały "Distort" Siatka (Siateka?)) ale zdarzają się też momenty zupełnie zbędne ("Fuck" też zresztą Siatka (Siateka?)). Oczywiście, chcielibyśmy dostać materiał, który przy każdym następnym utworku tylko coraz bardziej porywałby do słuchania - to ideał. O ideały trudno, mam tego pełną świadomość. Przyjmuję więc ten musicdisk takim jaki jest - bez zbędnego ględzenia i bez natarczywego wytykania paluchami. Po co? Mimo wszystko dostaliśmy w łapki materiał całkiem znośny i wart przesłuchania. No cóż, nad płytą będziecie panowie musieli nieco jeszcze popracować, ale początki są obiecujące :). W końcu to musicdisk #1! Z niecierpliwością czekam na #2!
Tak więc mimo całego tego narzekania stwierdzam radośnie, że nie mogę się odkleić od musicdiska distortów. Mimo wszystkich "ale", różnych uwag, kombinatoryki z mojej strony nie można przejść obok tej produkcji obojętnie. I o to chyba chodzi. Boję się, że #2 zassie mnie na o wiele, wiele, wiele dłużej... Czego sobie zresztą mocno życzę :).
CoSTa/marsmellow
ps. Siatek, weź ty rozwiąż moje problemy w kwestii odmiany twej ksywy! Za cholerę nie wiem jak to odmienić :).
varia
mataglap
Ostatnimi czasy miały w naszym kraju miejsce dwie imprezy demoscenowe : "Symphony Demo Scene Festival" i oldskulowe party pod wiele mówiącą nazwą "Delirium". Po ich zakończeniu, będąc wielce zainteresowany co też ciekawego scenowcy zdołali na nie wysmażyć, natychmiast zaopatrzyłem się w stuff. W miarę możliwości oczywiście, bo jak zapewne wiecie znaleźć na polskich scenowych ftp prodki z "Symphony" i "Delirium" nie było łatwo :). Tym niemniej do stuffu dotarłem i (znowu będzie, że narzekam :)) mina trochę mi zrzedła. Sądziłem, że będzie lepiej - przynajmniej jeśli chodzi o muzykę. Kilka ciekawych modków jednak by się znalazło. Zaznaczam, że dokonałem tu bardzo subiektywnego wyboru.
"Dynabytes" by Richard/TND^Civitas - chipek, i to jaki! Drugie miejsce na Symphony chip-compo. Ląduje on na naszym dysku w postaci pliku o wiele mówiącym rozszerzeniu ".d64". Odpalamy więc jakiś emulator c64 i już można dać się ponieść charakterystycznym dźwiękom, klimatowi 8 bitów. Całość jest nieco kiczowata, radosna i... naprawdę niezła. Dla miłośników tego rodzaju muzyczek rzecz obowiązkowa.
"Don't be afraid of me" by Le_ - Leśnik w starych dobrych oldskulowych klimatach. Nie jest to jednak szczyt jego możliwości. Kawałek jest bardzo w stylu Leśnika. Typowa dla jego chipków perkusja, rysowane sample, przyjemna melodyka. Naprawdę warto tego tunka posłuchać i mieć go w swojej kolekcji. Leśnik pokazał jednak (choćby na pamiętnym "Ciastku..."), że stać go na więcej.
"Call from Jamaica" by Unaware/Analogik - radosne, bezpretensjonalne chipkowe reggae. Aż chce się słuchać. Rytm jak to w reggae, brzmienia jak to w oldskulowych chipkach, a melodia jak to u Unaware'a :). Kawał dobrej roboty. Nic dodać, nic ująć.
"Key to the Happiness" by Robo/Amnesty - party "Delirium" odbyło się pod znakiem oldschoolu, ten tunek jest tego znakomitym przykładem. W pliku znajdziemy datę 96.08.26 - wnioskuję, że modek pochodzi z tamtego okresu, mimo iż został zgłoszony do compo w roku 2001 - i wiele brzmień, rozwiązań kojarzących się ze sceną Amigową z połowy lat
90. Leady, pady, perkusja - wszystko to przesiąknięte jest oldskulowym klimatem. Sama kompozycja zaś, to po prostu niezła robota. "Key..." nie jest może modułem genialnym, ale ze względu na klimat na pewno wartym posłuchania.
"Bladder" by Bethoven/Freezers^Motion - sytuacja podobna jak w wypadku poprzedniego modułu. Także rok 96, także oldskul. Dobrze znane dźwięki (np. basy) i w sumie niezła kompozycja. W odróżnieniu od "Key..." klimat jest trochę bardziej "techniczny". Na party "Bladder" uplasował się na miejscu trzecim. Warto zwrócić na ten moduł uwagę.
"Cosmic Bakery part 3" by Le_ - ni to cover, ni remix SID'a Martina Galway'a o tytule, jak nietrudno się domyślić, "Cosmic Bakery". Jako, że oryginał był w wersji na c64 Leśnik zdecydował się na użycie sampli najprawdopodobniej pochodzących z tej maszyny. I całkiem słusznie, efekt jest po prostu znakomity. Trudno powiedzieć, czy lepsze to, czy gorsze od wersji oryginalnej - podobne, a zarazem inne. Tym niemniej "Cosmic Bakery" wg Leśnika to naprawdę dobry moduł, który zwyciężył w 4ch compo na "Delirium".
"I Don't Like Myself" by Xball/Bohema - mając w pamięci jedne z ostatnich wydawnictw Xballa dla Bohemy nietrudno przewidzieć klimat tego modka. Jest to po prostu easy listening. Leniwa perkusja, takaż linia basu, organy - znamy to i lubimy. Niestety, efekt mile sączącego się w tle soundtracku zostaje zepsuty przez wprowadzenie imho zupełnie nie pasującego leada. Jego brzmienie i sposób wykorzystania kojarzy mi się bardziej z... goa, niż tego typu muzyką. Dlatego też "I Don't Like Myself" wywołuje u mnie mieszane uczucia. Ale party wygrał.
"Orchid" by Haloon - jeden ze starszych kawałków Grassa, pochodzi z 2000 roku. Powinniście pamiętać go z jednego z packów, które pojawiły się na Amberze. Trudno "Orchida" jednoznacznie zakwalifikować. Najlepszym określeniem byłby chyba ambient. Przestrzeń, liczne przeszkadzajki i dość pokręcona perkusja dają w rezultacie całkiem niezły utwór, któremu trudno coś zarzucić. Szkoda jedynie, że trwa tylko trochę ponad trzy minuty.
.mataglap
anathema - a fine day to exit
ProzacDexamethasone
"Everything that I ever felt has gone..."
Tym oto zdaniem zaczerpniętym z piosenki Anathemy zaczynam o niej artykuł.
Jest to zespół pochodzący z Anglii który wypracował swój własny niepowtarzalny styl.
Melancholijny prog-metal, który zawsze powodował zjerzanie się włosów na
skórze. Przy takiej muzyce rosła moja wiara w piękno świata. Właściwie
wszystko co robiła Anathema jest wielkie. Wspomne może moje 3 ukochane
wydawnictwa : "Alternative 4", "Eternity" i "Judgement". O ile wielu zespołom
można przypisać inne, które grają podobnie o tyle w przypadku chłopaków z
Liverpoolu jest to niemal niemożliwe. Owszem były próby przyrównania do...
Pink Floyd, ale to inna epoka, inne granie więc chyba nie były owe porównania
zbyt fortunne.
Kilka miesiecy temu można było sciągnać z internetu koncertowe wykonanie
utworu "Pressure" zapowiadające nową płyte ktora miała ukazać się tej
jesieni. Drugiego października wreszcie miała miejsce oficjalna premiera
"A fine day
to exit". Poświęciłem swoje cieżko zdobyte pieniądze na krażek, na który chyba
najbardziej czekałem w tym roku! Wrzuciłem do odtwarzacza i... jeszcze go
stamtąd ani razu nie wyciagnąłem!
"Pressure" - utwór który promował "A fine day to exit" już w wakacje. Nagrany
w starym stylu zespolu. Nostalgiczna ballada, która nastawia sluchacza na to,
co zawsze kochał w Anathemie - na tę magiczną transową muzykę.
"Release" - bardzo miły i wpadający w ucho akustyczny utworek, który zapewne
większości fanów był znany juz wcześniej dzięki zamieszczeniu go na
kompilacji MH. Utwór, który jednak mimo swojego uroku nie ma w sobie tego
"czegoś"... Na pewno najbardziej zapadający utwór po pierwszym przesłuchaniu
płyty.
"Looking outside inside" - nagły zwrot akcji. Prawdziwa odsłona tego, co
nagrała Anathema. Utwór, który śmiało mógłby się znaleźć w każdym radiu i na
każdej liście przebojów. Dodam... utwór, który może i jest ładny, ale dla tych
którzy Anathemę kochają za jej wcześniejsze wydawnictwa jest "nijaki".
"Leave no trace" - psychodeliczny wstęp, potem zupełnie jakbym slyszał Opeth
i... znowu to samo. Zespół jakby zupełnie zmienił styl gry. Poszukał nowych
rozwiązań. Jeden z najprzyjemniejszych utworów. Co się jednak stało z głosem
Vince'a Cavanagha? To już nie ten sam głos ktory nie raz wyciskał z oczu łzy.
To jakby zupełnie inny wokalista... a jednak ten sam.
"Underworld" - gdyby ktoś puścil mi ten utwór nie mowiąc co to jest, w
życiu nie uwierzyłbym, że to jeden z moich ukochanych zespołów. Zaraz
przypomniał mi się klimat z ostatniej płyty Tool'a... ta ściana dźwięku...
materiał na hit?
"Barriers" - a to co? Czy to jest jakiś soundtrack czy to nagrał zespół
niegdyś uważany za metalowy? Może żeby się nie powtarzać za każdym razem
napiszę to raz na zawsze : wszystkie numery z "A fine day to exit" nadawałyby się
do radia! A ten utwór szczególnie. Kto wie, może zespół zapragnął po
tylu latach wyjść na powierzchnię i swoja muzyka naprawdę podbijać świat!
Świat - który oczywiście nigdy nie zrozumie fenomenu "Eternity", nostalgii
"Judgement". Świat, który nigdy nie pokocha Anathemy tak, jak ludzie ubierający
się w koszulki "Serenades". Zdaje mi się, że zespół postawił jednak na
"ilość" a nie na "jakość" swoich fanów...
"Panic" - utwór, który bardzo mi się podoba, ale zupełnie nie wiem dlaczego.
Moze dlatego, że po 6 utworach już się przyzwyczaiłem, że nie znajdę tu
klimatu ze starszych nagrań Anathemy? Zdecydowanie najszybszy utwór na płycie.
"A fine day to exit" - każdy oczekuje od utworu tytułowego czegoś, co
zachwyci, powali na kolana. Muzyka w tym utworze jest taka do jakiej
przywykłem. Transowa, hipnotyczna... Ale wokal? Nie wiem w jakim studio
nagrywal zespół, ale słychac tu wyraźne różnice w produkcji od poprzednich
dokonań. Mimo wszystko najbardziej "anathemowy" utwór z tej płyty.
"Temporary peace" - już ostatni utwór. Nagrany w podobnym stylu co poprzednie.
Miły dla ucha, przyjemny... ale nic więcej. Cała scieżka tego utworu
ma... 17 minut. Znajduje się na niej kilka ciekawostek. Z przepieknym końcem
płyty nagranym chyba ku czci Pink Floyd.
Po przesłuchaniu całego materiału muszę powiedzieć, że jest to album bardzo
dobry. Na pewno najbardziej dojrzały jaki kiedykolwiek nagrała Anathema.
Własciwie nie można by sie przyczepić do poszczególnych utworów. Ale
wszystko ma swoje minusy. W przypadku "A fine day to exit"
jest on jeden : fani zespołu oczekiwali czegoś zupełnie innego. Wszystkim się
podoba, ale to nie to. Są zespoły, od których oczekuje się pewnych schematów.
Anathema się od nich uwolniła. Nie wiem jakie cele założyli sobie muzycy
(basista odszedł z Anathemy po nagraniu płyty gdyż "nie odpowiadała" mu nowa
muzyka zespołu). Zespół zaczął odkrywać zupełnie nieznane mu wcześniej rejony
muzyczne. Nie potrafię powiedzieć czy to dobrze, czy źle. Niech oceni to
czas. Jedna z fanek zespołu zadała mi pytanie : "Jak bedzie wygladała nowa
publiczność zespołu, którą spotkam na koncertach Anathemy?".
Jedno wiem na pewno - Anathema do zespołów "z podziemia" już się nie zalicza.
I nie zdziwię się jeśli sprzeda ponad milion egzemplarzy swojej nowej plyty...
ProzacDexamethasone
pch4@go2.pl
ARTYKUŁY
obiektywizm recenzji w soundzie c.d.
Oto artykuł jaki dostałem od Emsiego wkrótce po opublikowaniu 9 issue Sounda. Z początku chciałem go przedrukować bez żadnych komentarzy z mojej strony, po namyśle doszedłem jednak do wniosku, że kilka kwestii wymaga wyjaśnienia.
"normalny tekst" - art Emsiego
"pogrubiony tekst" - cytaty z moich wypowiedzi
"kursywa" - moje komentarze
Witam!
Jako, że Mataglap mi odpowiedział na mój postulat, dodał do tego
swoje komentarze, to ja także ustosunkuję się do tegoż arta.
W numerze dziewiątym Sound'a napisałem, że mag powinien być może
być nie scenowy, a skierowany na experimental/minimal lub coś,
co preferuje Mataglap... Owszem, tak napisałem, ale NIE oznacza to,
że ma tak być!!! Zasugerowałem, zaproponowałem, co w ogole nie
oznacza, że TAK MA BYĆ!!! Panowie, proszę o zrozumienie!
Przecież nie napisałem, że mag musi być niescenowy, że ma
się wynieść ze sceny etc. Nie mam prawa by decydowac o tym, co
ma być wydawane, a co nie.
Celem tamtego arta nie było bluzganie, a tylko i wyłacznie postulat
o to, żeby było inaczej.
I wcale nie jest tak, że ja sie zaraz wkurwiam, że jeśli źle napiszesz
o moich modkach, to zin nie jest obiektywny i jeśli już na mnie
sie źle napisze, to musisz zostać sfakany itd. Nie lubię jak ty to
nazwałeś "wojenek", wcale nie jestem problemogenny etc, ale po prostu
jak widze text, że w moim modku jest pare beznadziejnych sampli, to
się załamać można. Znowu SUGERUJĘ, nic nie narzucam, żeby chociaż
użyć innego słownictwa, np.: słabszych sampli, nieciekawych etc.
A tu zaraz, że ja prowadzę cenzurę jak za prl'u....
Ukazałeś mnie teraz jako tyrana, jako człowieka, który wykorzystując
pozycje magazynu Legend(tm) zniszczy zina Sound i pogrąży go
w mroku, a wcale tak nie jest!
Ba! Stwierdziłem, że NIE OPUBLIKUJĘ ARTA O SOUND W MAGAZYNIE
LEGEND#5.
Jeśli faktycznie ma to tak wygladąć, to nie opublikuję go (jeśli to
jest jeszcze możliwe, bo mag ma wyjść w tym tygodniu - w momecie pisania
tego arta jest drugi tydzien października) i nie bede wykorzystywał
jego pozycji na scenie.
Artykuł w Legendzie #5 rzeczywiście się nie ukazał. Za to mamy w dziale muzycznym między innymi m.in. recenzje "Inita" i "Asleep". Nie śmiałbym twierdzić, że moje wypowiedzi nt tych produkcji stały się przyczyną napisania przez Emsiego jego tekstów i nadania im takiej a nie innej wymowy, ale autorowi zdaża się na mnie powoływać. Podobnie jest w "module numeru". Pytanie tylko, czy _tak_ powinno to wyglądać...
Czy artykuł Emsiego nt obiektywizmu ukaże się w Soundzie? Zobaczymy.
Nie w głowie mi konflikty, ale sam rednacz mnie do tego sprowokował.
Ale pójde na ustępstwa - dziś bede dzwonił do Frey'a i postaram się
wycofać arta. Jednak na tym nie poprzestanę, bo arta bede się starał
opublikować (jeśli to możliwe) w Sound'zie.
Acha! Ja nie stawiam Ci żadnego ultimatum... Nie jestem Binladen, czy
jeszcze ktoś tam - to, żebys zrobił zina niescenowego to była
TYLKO I WYŁĄCZNIE SUGESTIA I DOBRA RADA.
Przecież nie mogę Ci dyktować co masz robić, daj spokój.
Tylko, że dochodzi mnie wiele słów oburzenia na temat tego, że
podważasz czyjeś umiejętności. Nie bede teraz wymienial xywy muzyka,
o którego chodzi, ale czy naprawde jest to potrzebne?
Powtórzę po raz kolejny : nigdy moim zamiarem nie było podważanie niczyich umiejętności i po prostu nie wiem, która moja recenzja została jako taka odebrana. Jeśli ktoś mógłby mi wskazać, o który to tekst chodzi, to byłbym zobowiązany.
Dobra, teraz trochę wycinanek :
Chciałbym zauważyć, że w mojej scenowej karierze wydałem jak dotąd
kilkanaście modułów (przy czym tylko niewielką ich część jako
mataglap). Twierdzę więc, że wiem, iż napisanie modułu wymaga nakładów
pracy, czasem sporych. Emsi mi jednak prawa do tej wiedzy odmawia"
Nie odmawiam Ci prawa! A co to ja mam opa na życie? Źle mnie
chyba zrozumiałeś, bo chodziło mi o to, że tworzenie muzyki wymaga,
jak sam z reszta napisałes, nakładów pracy...
No i piszę sobie modka, meczę się z nim jak cholera, żeby mógł on
dobrze brzmieć, siedzę nad nim nocami i dniami, jem przy komputerze
obiad, śniadanie i kolację, bo może coś jeszcze w nim zrobię tak, że
będzie on lepszy... Wreszcie skończyłem... Ciesze się, że jakoś
on wreszcie brzmi, a tu nagle recenzja, że sample są beznadziejne,
że ogolnie jednak jest nie tak. Zmierzam cały czas do tego, że należy
choć trochę docenić trud jaki zostaje włozony w tworzenie muzy i
nie tylko (akurat nam obu chodzi o tworzenie muzy).
Tobie może się nie podobać moja muza, ale proszę o troche zrozumienia,
że nie zostala ona zrobiona ot tak, że jednak było w niej trochę
pracy. A że akurat robię takie klimaty, to chyba nic złego, prawda?
Skoro lubię diskopolo (to tylko przykład), to sobie robię diskopolo,
nie bede robił czegoś, czego na ogół nie słucham, bądź nie kumam.
"Klimaty" moim zdaniem mają tu niewiele do rzeczy. Moduł, mimo włożonych weń nakładów pracy (jakie by one nie były), może być po prostu nieudany. To się zdarza. Nie wystarczy sama maestria techniczna. Potrzebne jest jeszcze owo nieuchwytne "coś", co decyduje o tym, czy moduł nam sie podoba, czy jest w stanie skupić naszą uwagę, czy po jego przesłuchaniu mamy ochotę puścić go jeszcze raz.
Do chwili obecnej w Soundzie ukazały się recenzje czterech modków
Emsiego. Dwóch w issue 2 (Radio Aux) i dwóch w issue 8 (Abstract 2001).
Dwie, przyznaję, miały wymowę negatywną, pozostałe moim zdaniem nie.
Owszem, zawierały słowa krytyki,ale taka jest moim zdaniem rola
recenzji - wskazywanie plusów, ale i minusów, inaczej nie ma mowy o
obiektywiźmie.
I tu się zgadzam. Zrobiłeś mi taki wizerunek, jakbym odmawiał Ci prawa
do wygłaszania własnych opinii, a przecież tak nie jest.
Ale sam napisałeś, że dwie miały negatywną wymowe, a dwie następne już
nie i był tam obiektywizm... Dobrze przeczytałem?
To nie pierwszy raz, gdy Emsi doszukuje się w moich słowach czegoś, czego w nich nie ma.
Czyli w dwóch pierwszych, o których wspomniałes był obiektywizm, ale
w kolejnych już nie i do tego cały czas zmierzam!
Że jednak zdarza Ci się zapomnieć i pisać subiektywnie, rajt?
Przynajmniej tak to zrozumialem czytając powyżej zacytowany
fragment Twojej odpowiedzi na mój pierwszy art w Soundzie.
Pewnie, że trzeba zwracac uwage na plusy i na minusy - krytyka zawsze,
przynajmniej dla mnie jest konstruktywna, ale nie podoba mi się
sposób w jaki ją prowadzisz.
Inna sprawa - nie ukrywam, że jest duuuża ilość muzyków scenowych
w Polsce, którzy są lepsi ode mnie... Dlatego, jeśli już recenzuję ich
modki, to nie będe ich pouczał na jakiś temat, na którym znam sie gorzej
od nich... Akurat teraz moje urojenie wielkościowe odstawiam na bok i
nie piszę o swojej osobie, tylko o ludziach z Vague Records.
Nie wiem jak szło to przysłowie (mam dziś ogromnego kaca) ale
to tak samo, jakbyś chciał nauczyć stolarza jak ciąć drewno czy coś
w tym stylu - raczej mnie zrozumiałeś ;).
Nie twierdzę też (muszę to od razu napisać, bo znowu obrócisz to na
sposób, którego nie miałem na myśli), że jesteś słabym muzykiem czy
coś w tym stylu. Tylko z drugiej strony ja nie mógłbym krytykować
Vague, bo wiem, że umiejętności ludzi z tej grupy są dużo większe
od moich... To tak, jakby porywać sie z motyką na słońce.
Czy to jakim jestem muzykiem powinno mieć wpływ na to jak odbieram muzykę innych? Jak ją oceniam? Nie sądzę. Skoro Emsi nie potrafi skrytykować nikogo z Vague, bo uważa, że są oni lepsi od niego to już jego sprawa. Ja byłbym jednak ostrożny w nazywaniu tego obiektywizmem.
Naprawdę ciężko jest mi zrozumieć sposób Twojego recenzowania na
łamach Sound'a. Może napisałbys coś o harmonii, że brakuję odpowiedniej
intonacji - też krytyka prawda? Przynajmniej dowiedziałbym się
czegoś wartościowego, a nie tylko tego, że sample sa beznadziejne.
I cóż mogę dodać? Emsi stawia ultimatum : albo będę pisał tak, jak
on chce (czyli obiektywnie, co oznacza brak krytyki, a z taką
Bardzo śmieszne.
powołuje się trzykrotnie. Dlatego zrobię tak : od momentu wydania
tego numeru w Sound Distribution Center będzie znajdować się mała
sonda. Będzie zawierała proste pytanie : "czy chcesz aby Sound
Dobry pomysł! Co prawda nigdy nie wierzyłem w takie coś, bo, po pierwsze
takich głosów musiałoby przyjść dużo, żeby było to w miare wiarygodne,
a po drugie, ta część ludzi, którzy już nie czytają Sound'a (z przyczyn
o których już pisałem) po prostu nie wie, że coś takiego się dzieje,
ze można zadecydować o charakterze zina, więc nie ma to większego
sensu. Owszem, można to w ten sposob sprawdzić, ale szczerze : nie
sugerowałbym się tymi głosami.
Ja się mimo wszystko głosami z sondy zasugeruję. Nie przyszło ich może zbyt wiele, ale liczba ta mnie satysfakcjonuje w zupełności (gwoli przypomnienia : 21 na "tak", 5 na "nie"). Wynika z nich jedno : Sound z całą pewnością ma swoich zwolenników, a to właśnie chciałem sprawdzić. Dlatego też jedziemy dalej.
Tylko, żeby nie było, że znowu coś narzucam i każę robić...
newsletterze, zobiektywizowania recenzji, jak to chce Emsi, wybierzcie
odpowiedź "nie". Pokażcie mi, czy Sound jest rzeczywiście takim złem
na scenie, czy warto z jego powodu wszczynać wojenki, zbierać podpisy
Sound nie jest złem i proszę nie ukazuj mnie jako tego, który
twierdzi, że jest on do dupy, że jest najgorszy, że trzeba go wywalić
ze sceny, i rednacza, i jego rodzine i wszystko co najgorsze, bo na razie
to umiejętnie robisz.
Według mnie źle po prostu recenzujesz, za ostra jest ta krytyka.
To mi sie nie podoba i podobać nie będzie.
Sram na wojenki, zbieranie podpisów i inne bzdety, które tu akurat nie
mają znaczenia, nie twierdzę, że Sound jest...już wiesz jaki!
Ba! Nawet wyślę na 4channel kompo jakiegos modka :).
Tylko właśnie NIE PODOBA MI SIĘ SPOSÓB W JAKI KRYTYKUJESZ MODUŁY.
Modki Grassa miały świetną recenzję, ale już music disk VR był
inaczej zrecenzowany, choć był świetnie zestrojony (chodzi mi
o strojenie sampli), miał fajną grafike, a wracając do muzy, to ja
znalazłem tam dwie perełki - moduły Bigyo i Rts'a.
Wydaje mi sie, że wlasnie słaba opinia Init i dobra opinia modków
Grassa to jest to, o czym pisałem wcześniej - Twoja orientacja na
experimental/minimal - napisz jak to jest, bo jestem bardzo
ciekawy!!!
Staram się aby kryterium gatunkowe w moich ocenach nie odgrywało żadnej roli. Może ono mieć znaczenie conajwyżej przy doborze pojedynczych modków do recenzji - tylko, że np. music-diski opisywane są w całości. Nie jestem także bynajmniej zorientowany na "experimental/minimal", cokolwiek to jest. Owszem zdarza mi się słuchać minimal techno (bo o to chyba Emsiemu chodzi) i produkcji progresywnych, eksperymentalnych, ale nie tylko. Jestem otwarty na wszelkie gatunki, w których dzieje się coś ciekawego, zachodzi jakaś ewolucja. "Init" moim zdaniem tego warunku nie spełniał. Nie wnosił wiele nowego. I dlatego też, mimo niezłej grafiki, niech będzie, że i dobrego zestrojenia sampli, choć według mnie są znacznie ważniejsze cechy modułu niż kwestie techniczne, produkcja Vague Records jest dla mnie po prostu przykładem scenowego popu. Żeby było zabawniej dwa moje ulubione moduły z tego musicdiska są właśnie autorstwa Bigyo i Rts'a - tak samo jak w przypadku Emsiego. Kto nie wierzy, niech sprawdzi w Soundzie#3.
Jeszcze raz powtórzę, że nie żądam zbyt wiele - tylko innego sposobu
recenzowania i może delikatniejszego języka. Sound niech wychodzi
i to do jak najdłużej, nie neguję tego zina. Co prawda mam do niego
kilka małych zastrzeżeń (np.: skromna ilość textów) ale nie znaczy
to, że nie ma on byc wydawany etc.
Naprawdę, daruj już sobie takie texty... Wcale to śmieszne nie jest,
a jedynie prowokuje do dalszej riposty.
Zwracam Ci tylko po raz 50ty pewnie, że przydałoby sie uważać na
pisane słowa i nic wiecej.
I możesz tam twierdzić, że moje modki sa słabe - bo i są, ale wnieś
w tą krytyke coś wartościowego, żebym mógł np.: zwracać uwagę na
popełnione błędy przy tworzeniu kawałka. Wtedy będzie to już to,
do czego zmierzam.
Pozdrawiam i życzę wielu kolejnych emisji magazynu Sound.
Marcin Ciesielski
aka
Emsi/Addict^Aion^Distort Waves
09.10.2001
PLAYER
STOPKA